uribrotv.com
Język
uribrotv.com » Felieton » Zmysły... zmysły..., Tadeusz Boy-Żeleński (wirtualna biblioteka dla dzieci epub) 📖

Zmysły... zmysły..., Tadeusz Boy-Żeleński (wirtualna biblioteka dla dzieci epub) 📖

Tutaj możesz przeczytać za darmo Zmysły... zmysły..., Tadeusz Boy-Żeleński (wirtualna biblioteka dla dzieci epub) 📖. gatunek: Felieton. Możesz również przeczytać pełną wersję online bez rejestracji i SMS-ów na uribrotv.com (Mir knigi) lub przeczytać krótką treść, przedmowę (adnotację), opis i przeczytać opinie (komentarze) o produkcie.
Tytuł:
Zmysły... zmysły...
Gatunek
Data dodania:
10 April 2022
Liczba wyświetleń:
123
Czytaj online
Zmysły... zmysły..., Tadeusz Boy-Żeleński (wirtualna biblioteka dla dzieci epub) 📖
Wszystkie książki na stronie są zamieszczane przez jej użytkowników. Przepraszamy, jeśli Twoja książka została opublikowana bez Twojej zgody.
Napisz do nas, i podejmiemy działania w trybie pilnym.

Zmysły... zmysły..., Tadeusz Boy-Żeleński (wirtualna biblioteka dla dzieci epub) 📖 krótkie podsumowanie

Zmysły... zmysły..., Tadeusz Boy-Żeleński (wirtualna biblioteka dla dzieci epub) 📖 - opis i streszczenie, by Tadeusz Boy-Żeleński, czytaj za darmo online w e-bibliotece uribrotv.com

Zmysły, zmysły to zbiór felietonów autorstwa Tadeusza Boya-Żeleńskiego dotyczące tematyki różnych kwestii związanych z seksualnością: antykoncepcją i aborcją, ale także edukacją seksualną, świadomością młodzieży oraz relacjach partnerskich młodych ludzi.

Boy, znany ze swoich mistrzowskich felietonów, porusza tematy związane z miłością fizyczną w sposób wolny od zbędnej pruderii, choć elegancki, humorystyczny i lekki, ale mocno uderzający w XX-wieczne realia. Autor krytykuje ściśle konserwatywne i nieugięte stanowisko, wytykając Kościołowi marginalizowanie trudnych sytuacji, niedostrzeganie faktycznych problemów społecznych i nieodpowiadanie na rzeczywiste potrzeby ludzkie. Przeciwny jest wrogiemu stanowisku wobec homoseksualistom i pragnie dostrzec, że młodzież podejmuje życie seksualne coraz wcześniej, przez co potrzebuje fachowych wskazówek, a nie kar i zawstydzania. Głos Tadeusza Boya-Żeleńskiego był na początku XX wieku jednym z najgłośniejszych w kwestii seksualności i praw oraz obyczajów z nią związanych.

Zmysły... zmysły..., Tadeusz Boy-Żeleński (wirtualna biblioteka dla dzieci epub) 📖 czytaj online za darmo

Zmysły... zmysły..., Tadeusz Boy-Żeleński (wirtualna biblioteka dla dzieci epub) 📖 - czytaj online za darmo
< 1 2 3 4 5 ... 26 >
Idź do strony:
Okładka

Tadeusz Boy-Żeleński

Zmysły... zmysły...

 

Ta lektura, podobnie jak tysiące innych, jest dostępna on-line na stronie wolnelektury.pl.

Utwór opracowany został w ramach projektu Wolne Lektury przez fundację Nowoczesna Polska.

ISBN 978-83-288-3101-8

Zmysły... zmysły...

Przyjaciele Wolnych Lektur otrzymują dostęp do prapremier wcześniej niż inni. Zadeklaruj stałą wpłatę i dołącz do Towarzystwa Przyjaciół Wolnych Lektur: wolnelektury.pl/towarzystwo/

Zmysły... zmysły...

Wróciwszy w tym roku z urlopu, czułem, jak zawsze po powrocie z urlopu, przerażającą pustkę w głowie. Próbowałem wszystkiego, aby pobudzić ospałą myśl: odbywałem forsowne 1 spacery, leżałem na kanapie z głową nisko, a nogami wysoko — nic. Zażywałem kolę 2, zażywałem hormosperminę (ekstrakt jąder byka, znakomite podobno na intelekt) — nic. Szukając deski ratunku, zapisałem się do kółka samokształcącego, którego każdy członek obowiązuje się, wzorem dawnych filomatów 3, przeczytać i zreferować jedną książkę na miesiąc. Wierzajcie mi: przeczytać jedną książkę na miesiąc, to jest bardzo trudno. Jak wybrać: czemu tę a nie inną? — skoro ze wszystkich tylko tę, to już w ogóle nie warto żadnej... Tak wahając się, wszedłem do księgarni; postanowiłem zamknąć oczy, wyciągnąć rękę i wybrać na los szczęścia. Trafiłem na Don Juana Delteila 4. Skrzywiłem się: nie lubię Don Juana, to dobre dla snobów. Co na ten temat można jeszcze powiedzieć? Od czasu tezy psychoanalityka-dramaturga, zdaje się Lenormanda, że don Juan był nieświadomym pederastą 5, który, rzecz prosta, zmieniał kobiety, bo nie mógł znaleźć w nich smaku, jakaż jeszcze koncepcja zdoła zafrapować? Rad byłem natomiast z nazwiska autora: słyszałem o Delteilu wiele, a nic jeszcze jego nie czytałem. I oto, biorąc książkę do ręki, spostrzegłem koło niej drugą, p.t. Delteil tout nu (coś niby po naszemu Delteil na goło), pióra Maryse Choisy 6. Pomyślałem sobie: wezmę i tę, będzie a conto na drugi miesiąc. Zwłaszcza, że tej Maryse (po naszemu Maryśka) Choisy coś znałem: prawda, to ona napisała Un mois chez les fillesMiesiąc u dziewcząt — wielki sensacyjny reportaż, dla którego zebrania autorka, młoda doktorka filozofii, wstąpiła, jako służąca, na miesiąc do domu publicznego studiować tam życie. Nie wystudiowała nic specjalnie ciekawego, ale narobiła wiele hałasu i zgorszenia, tak że przerobiono ten Miesiąc u dziewcząt na sztukę teatralną, nawet zabronioną przez policję. Z książki Maryse Choisy o Delteilu dowiedziałem się, że ta badaczka domów publicznych jest — jak i Delteil zresztą — programową „katoliczką”, bodaj czy nie dzieckiem Marii. To jest osobliwa rzecz z katolicyzmem literatów we Francji: faktem jest, że trzy czwarte książek tych neo-katolików powinno by się znajdować na indeksie, gdyby indeks miał czas interesować się bieżącą literaturą. Ma to swoje poważne tradycje: od Barbeya d’Aurevilly 7 i Huysmansa 8, którym zresztą Delteil poświęca swego Don Juana. Książka ta przesycona jest żarem zmysłów, mimo że p. Maryse broni gorąco swego umiłowanego Delteila od zarzutu deprawacji, pisząc: „Nigdy nikt nie onanizował się po książce Delteila”. W ogóle formy, w jakich ta Maryse Choisy (która się najwyraźniej w nim kocha) śpiewa swoje uwielbienie dla Delteila, są dość oryginalne: „Jest to inteligencja czysta, nie na sposób tego eunucha 9 Kanta, ale na sposób Boga” — pisze ta fanfaronka 10 (od słowa fanfara) katolicyzmu.

Mimo to, książka jej musiała mieć widocznie jakiś fluid 11, bo pod jej wpływem sprowadziłem sobie całego Delteila. I nie żałuję. Cóż za wirtuoz stylu! Co za orgie słów; skojarzeń, sparzeń, kopulacji słów! Mały, kilkanaście stronic liczący fragmencik Koty paryskie jest czymś olśniewającym.

Tylko wciąż ta nieznośna bufonada „neo-katolicka”! To także jest charakterystyczne dla neo-katolików: łączą wyrafinowaną zmysłowość z jakąś paradą samoogłupienia à la Pascal 12. „Dzielę ludzi (pisze Delteil) na trzy kategorie: katolików, idiotów i bandytów, ponieważ każdy, kto, nie wierząc w Boga, jest uczciwy, jest idiotą”...

Mówi to z taką stanowczością, że człowiek nie śmie nawet spytać o los kalwinów, których podobno we Francji jest sporo...

Ale nie o tym miałem pisać. Właściwie, punktem wyjścia moich refleksji było to, iż, czytając książkę Maryse Choisy o Delteilu, trafiłem na następujące zdanie: „Kwestia podświadomości w sztuce staje się zatem w metafizyce zagadnieniem głębszym, zagadnieniem bardzo nowoczesnym: wielością rzeczywistości”.

Podskoczyłem na krześle: cóż ta dziewucha okradła naszego Chwistka 13 z jego terminologii? Ale nie: pani Maryse jest lojalna. Spostrzegam przypisek: „Czytaj w tej kwestii Bertranda Russella 14, Macha, i Leona Chwistka (pisze go: Chviestec), który miał na ten temat interesujący referat na kongresie filozoficznym w Neapolu w r. 1924”.

Mój Boże, zaczerwieniłem się ze wstydu. Toż mam w szufladzie od roku Wielość rzeczywistości Chwistka, ofiarowaną mi przez samego autora, i trzebaż było dopiero, aby przypisek spotkany we francuskiej książce przypomniał mi, że jej dotąd nie otworzyłem. Widzę, kochany analfabeto, który mnie czytasz, zdumienie na twojej twarzy: kto to jest w ogóle Chwistek? Wstydź się, dzikusie. Leon Chwistek, malarz, matematyk i logik, autor zajmującej tezy filozoficznej, znanej powagom europejskim, jest w świecie inteleklualno-artystycznym postacią nader popularną. Urzędownie jest docentem czy profesorem uniwersytetu lwowskiego. Jest teoretykiem nowych szkół malarskich. Czci go Tadeusz Peiper 15, St. Ign. Witkiewicz 16 uważa Chwistka za „najtęższego logika w Europie”, mając zarazem jego teorię za wierutny nonsens.

Ale znów nie o tym chciałem mówić. Chciałem mówić o Wielości rzeczywistości. Rozwijam pakiet, i oto co uderza moje oczy: akwarela, którą pozwalam sobie tu reprodukować.

Przypomniało mi się, jak żywe, owo popołudnie, spędzone w domu Chwistka. Rozmawialiśmy o rzeczach literackich czy filozoficznych. Obcowanie z tą bogatą inteligencją jest prawdziwą rozkoszą. Równocześnie oko moje błądziło po ścianach. Uderzyła mnie dziwna zmysłowość, bijąca z porozwieszanych obrazów: spytałem artysty, czy to są jego ostatnie prace. Ożywił się: wyjął tekę, jedną, drugą, trzecią, przesunął przed mymi oczami — więcej niż bez osłonek — cały seraj 17 odurzających piękności. Spojrzałem na Chwistka: oczy jego błyszczały, cała twarz miała coś uduchowiono-zwierzęcego. Piękna żona artysty, milczący świadek tej sceny, spoglądała na niego życzliwie. „Niech pan zachowa ten obrazek na pamiątkę” — rzekł Chwistek i zawinął mi akwarelę wraz z egzemplarzem Wielości rzeczywistości, z którą do dziś dnia przetrwała w moim sekretarzyku 18.

A teraz kwestia godna zastanowienia. Jaki związek

< 1 2 3 4 5 ... 26 >
Idź do strony:

Tadeusz Boy-Żeleński przeczytaj wszystkie książki autora w kolejności

Tadeusz Boy-Żeleński - wszystkie książki autora w jednym miejscu czytaj w kolejności pełne wersje na stronie biblioteki online uribrotv.com.


Zmysły... zmysły... informacje zwrotne

Opinie czytelników o książce Zmysły... zmysły..., Autor: Tadeusz Boy-Żeleński. Przeczytaj komentarze i opinie ludzi na temat pracy.


Прокомментировать
Подтвердите что вы не робот:*